środa, 13 sierpnia 2008

Być doradcą?

To będzie zupełnie inny wpis. Przepraszam, osoby, które oczekują informacji dotyczących nowych technologii informatycznych.
Dzisiaj, w wydaniu dziennika Polska przeczytałem wywiad ze Stanisławem Koziejem, byłym doradcą ministra obrony. Zaintrygował mnie tytuł – „Minister nie chciał już słuchać moich rad”. Przecież to klęska dla doradcy. Przerażenie ogarnęło mnie przy fragmencie „Minister nie chciał, bym wypowiadał się krytycznie o jego decyzjach”…
Pracuję również, jako doradca. I zupełnie inaczej rozumiem swoją rolę.
Kim jest doradca?
1. Musi być ekspertem w obszarze, który jest przedmiotem współpracy z decydentem. Tak z decydentem. Podział ról musi bardzo wyraźny. Doradca nie może być decydentem. Nie może podejmować decyzji (w tym przypadku za ministra, czy w imieniu ministra). Powodów jest wiele. Najważniejszy, że to nie doradca, a decydent ponosi konsekwencje nietrafnych decyzji.
Jeżeli doradca ma takie ambicje (by tylko „jego” trafne rozwiązania były realizowane) powinien przestać być doradcą, a stać się decydentem. Czasem jest możliwe. Częściej w polityce niż w biznesie.
2. Wskazana, acz nie obowiązkowa jest nie tylko wiedza, ale i doświadczenie
3. Doradca musi posiadać narzędzia (metody pracy), które pozwalają na wypracowanie wielu możliwych wariantów (minimum dwu), jak również dokonania ich oceny (za/przeciw). Powinien mieć świadomość, że N (np. 3) przedstawionych wariantów w rzeczywistości oznacza N+1 (w przykładzie 4). Ten „N+1” to nic innego jak „inny”. Jeżeli pojawi się kolejny wariant (określony przeze mnie jako „N+1”) to powinien (korzystając ze swojej wiedzy i doświadczeń) ocenić go podobnie jak „własne” (za/przeciw).
4. Profesjonalny doradca nie powinien wskazywać, które z proponowanych rozwiązań jest jego zdaniem „najlepsze”. Nie może ani wpływać, ani lobbować na rzecz tego rozwiązania. To jest bardzo trudne, ale można się tego nauczyć. Nie, słowo „nauczyć” nie jest adekwatne. Może lepiej odda je „można do tego dojść ciężko pracując”.
5. Doradca musi (świadomie używam słowa „musi”) uszanować decyzję swojego "szefa", zapomnieć o argumentach „przeciw”, wzmacniać argumenty „za”. Nawet, gdy podjęta decyzja nie była wariantem zaproponowanym przez doradcę. A co z „recenzją” (oceną) decyzji? Często występuję również w roli recenzenta. Oczywiście recenzuję, ale tylko wtedy, gdy wcześniej nie byłem doradcą.
Tu akurat minister okazał się górą, gdyż w wywiadzie pojawiła się wypowiedź „Uważał [minister – tg], że dyskusja jest dopuszczalna przed podjęciem przez niego decyzji. A gdy już zapadnie, to można ją jedynie popierać.” Tak popieram zdanie decydenta.
6. Profesjonalny doradca powinien wiedzieć, na czym polega zarządzanie ryzkiem. O ile zostanie, o to poproszony powinien zidentyfikować zagrożenia, dokonać ich kwalifikacji, sporządzić uporządkowaną listę ryzyk. Może wspierać decydenta i jego organizację w sporządzeniu planu minimalizacji ryzyk, czy zbudowania planów awaryjnych.
7. Dobry doradca, to anonimowy doradca. Działa w cieniu decydenta. Oczywiście, nie zawsze da się tego uniknąć. Jeżeli musi wystąpić publicznie (w przypadku działań biznesowych np. na spotkaniu z klientem) nie używa formy „ja”, a mówi „pan/pani … uważa, że …” lub „organizacja, którą reprezentuję uważa, że …”.
itd. …
Co wtedy, kiedy komunikacja „doradca – decydent” jest zła? Oczywiście doradca odchodzi. Po cichu. Nie zależnie od tego, po której stronie jest wina (Tak – wina może być również po stronie decydenta. Ja również w swojej praktyce spotkałem osoby, które „wszystko wiedzą najlepiej” - nie zdecydowałem się na współpracę.). W każdym przypadku jest to „klęska” doradcy. Tylko doradcy.
8. I jeszcze jedno. Moim zdaniem każdego doradcę obowiązuje kodeks honorowy. Po ustaniu współpracy nie może stać się „negatywnym recenzentem” swojego pracodawcy.

Nie wiem, jakim decydentem był minister? Poza tym, co przeczytałem nie wiem, jakim doradcą był Stanisław Koziej. Wywiad, pozwolił mi jedynie na zaprezentowanie swojego punktu widzenia.

Brak komentarzy: